Informujemy, że na tej stronie stosujemy pliki cookies (tzw. ciasteczka). Korzystając ze strony wyrażają Państwo zgodę na używanie cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Jeśli chcą Państwo zmienić tę opcję, należy zmienić ustawienia przeglądarki dotyczące przechowywania i uzyskiwania dostępu do plików cookies w Państwa komputerze. Rozumiem komunikat.

Kliknij tu aby zamknąć powiadomienie.

ARCHIWUM DZIAŁU: W regionie

W niedzielę derby województwa

dodane 21.11.2014
[Dąbrowa Górnicza] W niedzielne popołudnie, o godzinie 14:45, siatkarki Tauron Banimex MKS Dąbrowa Górnicza podejmą BKS Aluprof Bielsko-Biała. Zapowiada się emocjonująca batalia. W poprzednim tygodniu dąbrowianki wróciły na drogę zwycięstw. Po trzech porażkach z największymi Orlen Ligi, zespół z Dąbrowy Górniczej wygrał w 1/16 finału Pucharu CEV z Dynamo Rompres Bukareszt 3:1, a w ubiegłą sobotę ograł u siebie Developres SkyRes Rzeszów także 3:0. Drużyna BKS-u Aluprof Bielsko-Biała dobrze rozpoczęła sezon, ponieważ wygrała swoje pierwsze cztery mecze. Były to jednak pojedynki z zespołami ze słabszej połówki tabeli. Dopiero w piątej kolejce zespół z Bielska-Białej zagrał z Chemikiem Police, któremu uległ 0:3. Podobnie jak MKS, bielszczanki mają już za sobą spotkania z PGE Atomem Treflem oraz Impelem Wrocław, jednakże, w porównaniu do dąbrowianek, BKS potrafił tym rywalom urwać po jednym punkcie. Na dodatek w spotkaniu z Impelem Wrocław ekipa z Bielska-Białej była o krok od zwycięstwa, a tie-breaka przegrała wynikiem 21:23. Warto dodać, że w obecnych rozgrywkach trenerem BKS-u jest były II trener dąbrowskiej drużyny, Leszek Rus, który związany był z Tauronem Banimexem przez 6 lat i święcił z nią największe triumfy, m.in. dwukrotne zdobycie Pucharu Polski, czy wicemistrzostwo Polski. Historia spotkań pomiędzy MKS-em a BKS-em jest bardzo długa i kolorowa. Rywalizacja zawsze jest zacięta i ciężko wskazać faworyta. Ostatnie starcie miało miejsce w ćwierćfinale poprzedniego sezonu, gdy Tauron Banimex trzykrotnie pokonał swojego rywala 3:1, 3:0 u siebie, oraz 3:2 w Bielsku-Białej. W historii starć tych dwóch drużyn znana jest także przyjaźń kibiców jednego i drugiego zespołu. Między innymi w ubiegłym sezonie kluby kibica znajdowały się w jednym sektorze i wspierały obie ekipy. Taka sytuacja powtórzy się też podczas niedzielnego spotkania – do hali „Centrum” wróci klub kibica MKS. Dzięki temu można zapewnić, że podczas meczu na trybunach będzie bardzo gorąco. Mecz Tauron Banimex MKS Dąbrowa Górnicza – BKS Aluprof Bielsko-Biała odbędzie się w niedzielę o godzinie 14:45. Podczas spotkania w hali „Centrum” nie zabraknie popularnego Tauronka, malowania twarzy, czy też gry w siatkówkę plażową na konsoli Xbox Kinect. Gadżety dla kibiców ufundował także Zbigniew Szydlik, właściciel Zakładu Instalacji Sanitarnych i Robót Ogólnobudowlanych. Bilety na to spotkanie można nabyć przez internet klikając w link http://www.mks.dabrowa.pl/bilety/impreza/31/tauron-banimex-mks-dabrowa-gornicza-vs-bks-aluprof-bielsko-biala.html lub w Sklepie Kibica w Nemo Wodny-Świat. Natomiast w dniu meczu od godziny 13:45 bilety będą dostępne w kasie hali „Centrum". Od tej godziny kibice będą mogli też wejść na halę przez główne wejścia. Ceny biletów zależą od ich kategorii. Bilety kategorii VIP (sektory F, G, I oraz J) kosztują 25 zł (normalny) i 20 zł (ulgowy). Bilety w sektorach od A do E są dostępne w cenie 19 zł (normalny), 15 zł (ulgowy), 45 zł (rodzinny 2+1), 47 zł (rodzinny 2+2). Bilety w sektorach od M do X za wyjątkiem U kosztują 15 zł (normalny), 12 zł (ulgowy), 36 zł (rodzinny 2+1), 37 zł (rodzinny 2+2). Bilet ulgowy przysługuje emerytom, rencistom, osobom niepełnosprawnym wraz z ich opiekunami oraz osobom posiadającym legitymację szkolną lub studencką do 26 roku życia. Natomiast bilet rodzinny przysługuje dwóm osobom dorosłym odpowiednio z jednym lub dwojgiem dzieci do 14 roku życia. Dzieci do 4 roku życia nie muszą posiadać biletu pod warunkiem, że przez cały czas trwania meczu będą siedzieć na kolanach rodzica lub opiekuna. (KP)

Curly Heads w PKZ

dodane 21.11.2014

W Strzemieszycach nie chcą toksycznych odpadów

dodane 20.11.2014
[Dąbrowa Górnicza] W niedzielę w Strzemieszycach, gdzie znajduje się zakład Sarpi zajmujący się m.in. unieszkodliwieniem tokszycznych odpadów, odbędzie się pikieta. Mieszkańcy tej dąbrowskiej dzielnicy będą protestować przeciwko sprowadzaniu do ich miasta prawie 100 ton niebezpiecznych odpadów, które płyną do Polski z Salwadoru. Dlaczego odpady z odległego Salwadoru mają trafić właśnie do dąbrowskiego zakładu? „(...) Decyzję o sprowadzeniu do Polski „salwadorskiej przesyłki” podjął Główny Inspektor Ochrony Środowiska. Substancje, o których mowa, to środki ochrony roślin stosowane w rolnictwie, a zutylizowane miałyby zostać w działającej od kilkunastu lat na terenie Dąbrowy Górniczej firmie Sarpi (…) – wyjaśnia w swym oświadczeniu Zbigniew Podraza, prezydent Dąbrowy. „(...) Podobnie, jak zaniepokojeni mieszkańcy naszego miasta, muszę zadać pytanie: dlaczego Główny Inspektor Ochrony Środowiska pozwala na sprowadzanie do Polski odpadów z drugiego końca świata? (...)” – zastanawia się włodarz Dąbrowy Górniczej. Główny Inspektor Ochrony Środowiska, także w pisemnym oświadczeniu, uspokaja, że działalność spółki Sarpi nie budzi zastrzeżeń z punktu widzenia przepisów ochrony środowiska. Uzasadnia, że podczas kontroli prowadzonych przez Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska nie stwierdzono naruszenia przepisów ochrony środowiska i warunków udzielonych wcześniej zezwoleń na przyjmowanie tego rodzaju odpadów. Nie przekonuje to jednak mieszkańców miasta. Są wstrząśnięci wizją planowanej utylizacji toksycznych odpadów w swoim mieście. – Stwarza to kolejne zagrożenie dla zdrowia i życia mieszkańców dzielnicy, w której ulokowano niespotykaną ilość zakładów przerobu odpadów. Według informacji medialnych składowanie odpadów w Salwadorze wywoływało poważne choroby. Oczekujemy decyzji ze strony władz samorządowych i ochrony środowiska niewpuszczenia transportu na teren Polski. Apelujemy do wszystkich organizacji ekologicznych i społeczeństwa o wsparcie w zatrzymaniu procesu zamieniania Polski w „śmietnik” całego świata – apeluje Jerzy Reszke na stronie Stowarzyszenie Samorządne Strzemieszyce. Niedzielna pikieta rozpocznie się o godzinie 13.00 na placu przed bazyliką Najświętszego Serca Pana Jezusa w Strzemieszycach Wielkich. Do pikiety może dołączyć każdy, kto chce wyrazić swój sprzeciw. (maj)

Działa już „Cetrum Wcześniaka i Małego Dziecka”

dodane 20.11.2014
[Dąbrowa Górnicza] W naszym regionie każdego roku przychodzi na świat ponad 3 tysiące wcześniaków. Wraz z ich przyjęciem na świat rozpoczyna się heroiczna wręcz walka rodziców, często najpierw o życie dziecka, później o jego prawidłowy rozwój. – Pamiętamy naszą bezradność, oszołomienie, stres, smutek, ale i radość, taka plątanina skrajnych uczuć – informują na stronie internetowej właśnie otwartego dąbrowskiego „Centrum Wcześniaka i Małego Dziecka” Urszula i Jacek Krzykawscy, rodzice dziesięcioletniego dziś Jędrzeja, którzy są założycielami placówki. Założycielom „Cetrum Wcześniaka i Małego Dziecka” zależało na stworzeniu miejsca, gdzie pomoc uzyska nie tylko dziecko, ale też sam rodzic. – Bo do małego dziecka trzeba podejść holistycznie. Dziecko to też przecież jego rodzice, rodzeństwo – cała rodzina. Wszyscy powinni poczuć się bezpiecznie, uzyskać odpowiedzi na nurtujące pytania i zawsze widzieć światło w tunelu – podkreślają. W placówce została utworzona grupa wsparcia rodziców, która będzie się spotykać co miesiąc. Inauguracyjne spotkanie odbędzie się w środę 26 listopada o godzinie 17.00. Może na nie przyjść każdy zainteresowany problemem po uprzednim zgłoszeniu telefoniczym. Oprócz tego Centrum to także miejsce, w którym można liczyć na dobrą diagnostykę, niezbędną rehabilitację i podpowiedzi edukacyjne. W jednym miejscu będzie można spotkać się z lekarzami i specjalistami wielu dziedzin, m.in. neurologii, rehabilitacji, ortopedii, pediatrii czy neonatologii, a także skorzystać z zajęć rehabilitacyjnych dopasowane do potrzeb dziecka, zarówno maleńkiego, jak i większego, jeśli nadal potrzebuje pomocy.   Centrum oferuje też zajęcia logopedyczne, neurologopedyczne, pedagogiczne i psychologiczne. Prowadzone zajęcia są adresowane do pacjentów ze wszelkiego rodzaju zaburzeniami: opóźnieniem rozwoju psychomotorycznego, zaburzeniami ośrodkowego układu nerwowego, MPD – mózgowym porażeniem dziecięcym, uszkodzeniem nerwów obwodowych (np. splotu ramiennego), uszkodzeniem rdzenia kręgowego (rozszczep kręgosłupa), wadami postawy ciała, zaburzeniami integracji sensomotorycznej, chorobami genetycznymi wywołującymi zmniejszone lub wzmożone napięcie mięśniowe, zaburzeniami po urazach czy wypadkach oraz ze wszelkimi stanami budzącymi niepokój. Niestety, na razie nie ma możliwości korzystania z usług specjalistów w ramach Narodowego Funduszu Zdrowia, ale, jak zapewnia właścicielka ośrodka, już trwają pracę nad pozyskaniem kontraktów od NFZ. Patronat nad „Centrum Wcześniaka i Małego Dziecka” objęła Fundacja Wcześniak Rodzice-Rodzicom. Ośrodek mieści się przy ul. Morcinka 14a. Więcej informacji dostępnych jest na stronie www.centrumwczesniaka.pl , na fanpageu https://www.facebook.com/centrumwczesniaka?fref=ts, lub pod numerem telefonu 501 220 515. Maja Żukowska

Tajemnica majora

dodane 19.11.2014
[Dąbrowa Górnicza] Stanisław Próchnicki miał wszelkie dane, by stać się bohaterem Będzina, być może nawet upamiętnionym odpowiednią tablicą: był w końcu bohaterem wojennym, kawalerem najwyższego polskiego orderu wojskowego, a ponadto bliskim współpracownikiem marszałka Józefa Piłsudskiego. Tak się jednak nie stało i raczej nie stanie; jego życiową drogę okrywa od lat wstydliwa zasłona milczenia, a tajemnicę dramatycznego przerwania kariery zabrał do grobu.   Wszystko skończyło się 23 sierpnia 1933 r. Jak podały następnego dnia wychodzące w Warszawie „Nowiny Codzienne”: „Wczoraj o godzinie 16 min. 30 w gmachu ministerstwa spraw zagranicznych wystrzałem z rewolweru pozbawił się życia naczelnik wydziału kpt. Stanisław Próchnicki. Strzał w skroń okazał się śmiertelny. Gdy do pokoju nadbiegli woźni, Próchnicki dawał już tylko słabe oznaki życia. Denat pozostawił list, z którego wynika, że powodem tragicznego strzału były przeżycia natury osobistej. Ostatnio Próchnicki wykazywał silny rozstrój nerwowy. Zmarły liczył lat 35. Niedawno przeszedł do MSZ z służby wojskowej.”   Zanim doszło do desperackiego czynu, Próchnicki zdążył sporo przeżyć, być w centrum wielu ważnych wydarzeń. Urodzony 15 listopada 1893 r. w Strzemieszycach Wielkich (obecnej części Dąbrowy Górniczej), wykształcił się w zaborze austriackim: maturę uzyskał w 1910 r. w Gimnazjum Realnym w Tarnowie, potem czym studiował na Akademii Eksportowej w Wiedniu. W Legionach Polskich nie służył: będąc obywatelem Imperium Rosyjskiego otrzymał w 1915 r. powołanie do armii carskiej. Choć wykształcił się w obcym państwie, uznano jego cenzus naukowy, dzięki czemu nie trafił do pierwszej lepszej jednostki bojowej jako prosty żołnierz, lecz został skierowany do szkoły oficerskiej w Irkucku, gdzie po rocznym przeszkoleniu uzyskał oficerskie szlify podporucznika. Służył potem krótko w 39. Pułku Strzelców Syberyjskich, by następnie prawie rok spędzić w szeregach 70. Pułku Piechoty. W tej jednostce doczekał możliwości wstąpienia do - tworzonych za aprobatą cara – oddziałów polskich.   Do 2. Korpusu Polskiego zaciągnął się 5 września 1917 r. Pełnił służbę w sztabie. Formalnie żołnierzem nieuznającego zwierzchnictwa rosyjskiego Wojska Polskiego został 28 listopada 1918 – był wtedy adiutantem sztabu Dowództwa Wojsk Polskich na Syberii. W styczniu 1919 (już jako rotmistrz) objął obowiązki szefa sztabu i szefa oddziału operacyjnego 5. Dywizji Strzelców Polskich (inaczej zwanej Dywizją Syberyjską). Wraz z nią walczył przeciwko bolszewikom; wojenne szczęście mu niespecjalnie sprzyjało, gdyż 19 stycznia 1920 r. - kiedy jego dywizja, nie chcąc angażować się w rosyjską wojnę domową, parła na wschodni kraniec Syberii, aby dostać się w tamtejszych portach na statki, mogące ewakuować ją do ojczyzny - podczas bitwy z „czerwonymi” stoczonej pod Klukwienną dostał się do niewoli. Uwięziony w Krasnojarsku, uciekł jednak z obozu i cudem nieomal zdołał przedrzeć się przez zrewoltowany kraj do ojczyzny.   W szeregach polskiej armii zameldował się 20 kwietnia 1920 r. Wszedł najpierw w skład komisji powołanej do likwidacji 5. Dywizji Syberyjskiej, a następnie został oficerem jej następczyni, Syberyjskiej Brygady Piechoty, wraz z którą brał udział w wojnie polsko-bolszewickiej. Był odważny, kul się nie bał. 14 sierpnia 1920 r., podczas Bitwy Warszawskiej, pododdział, którym dowodził, przeprowadził akcję, która okazała się być decydującą o powodzeniu walk nad Wkrą. Za ten czyn osobistego męstwa otrzymał najzaszczytniejsze odznaczenie bojowe odrodzonej Polski: Krzyż Srebrny Orderu Wojennego Virtuti Militari. Wojnę zakończył ozdobiony ponadto dwoma Krzyżami Walecznych.   Po przejściu wojska na stopę pokojową służył w 9. Dywizji Piechoty i Syberyjskiej Dywizji Piechoty, po czym został przeniesiony do Oddziału I Naczelnego Dowództwa (spędził tam z górą 2 lata, od marca 1921 do czerwca 1923). Potem na krótko trafił do dyplomacji – pełnił misję attache wojskowego w Poselstwie Polskim w Moskwie – by tę część kariery zwieńczyć studiami w Wyższej Szkoły Wojennej w Warszawie. Dyplom oficera Sztabu Generalnego (według późniejszej terminologii: oficera dyplomowanego) otrzymał 28 kwietnia 1926 r.   Podczas wypadków majowych przebywał w stolicy – i nie zawahał się, kiedy przyszło mu wybierać miejsce dla siebie: stanął po stronie rebeliantów zorganizowanych przez Piłsudskiego. W nagrodę został powołany do Gabinetu Ministra Spraw Wojskowych, na stanowisko kierownika referatu, co oznaczało pozostawanie w najbliższym kręgu zaufanych współpracowników marszałka. W ministerstwie pracował od 11 października 1926 do 20 lutego 1931 r.; potem, jako oficer czasowo oddelegowany z wojska, objął obowiązki naczelnika Wydziału Administracyjno-Gospodarczego w Departamencie Administracyjnym Ministerstwa Spraw Zagranicznych. W resorcie tym zadomowił się na stałe. W 1932 r. (już nagrodzony wysokim odznaczeniem państwowym, Krzyżem Niepodległości, a ponadto Srebrnym Krzyżem Zasługi i francuskim Orderem Legii Honorowej) odszedł formalnie z wojska, będąc zaliczony do rezerwy. 23 sierpnia 1933 odebrał sobie życie.   Co było powodem desperackiego czynu? Gazeta podawała rozstrój nerwowy, spowodowany przeżyciami osobistymi - prof. Paweł Wieczorkiewicz, autor artykułu „Polscy agenci Kremla”, twierdzi jednak, że major (nie kapitan, jak zapisały „Nowiny Codzienne”) Próchnicki zastrzelił się, kiedy usłyszał oskarżenie o szpiegostwo na rzecz Związku Radzieckiego; kontrwywiad miał przedstawić mu dowody zwerbowania na haniebną służbę podczas jego pracy w poselstwie polskim w Moskwie. W celu uniknięcia procesu, mogącego niepotrzebnie ujawnić wiedzę polskich służb specjalnych o radzieckiej agenturze, miano przedstawić mu propozycję nie do odrzucenia: honorową śmierć z własnej ręki…   Dla znających Próchnickiego sprawa nie była jednak tak oczywista, jak mogłoby się wydawać. Mjr dypl. pil. Marian Romeyko, który dzięki pracy w najważniejszych sztabach i instytucjach wojskowych II RP wiele widział i wiedział – a swą wiedzę spisał następnie we wspomnieniach „Przed i po maju” – zostawił taką oto notatkę: „Jak się później dowiedziałem, placówka „leningradzka” (chodzi o placówkę wywiadowczą II Oddziału Sztabu Generalnego WP – przyp. WB) mieściła się w Tallinie, w Estonii; jej kierownikiem był por. Tomir Drymmer, późniejszy dyktator personalny MSZ. Kierownikiem placówki moskiewskiej był rtm. Stanisław Próchnicki. Przeniesiony już w stopniu majora do MSZ i zamieszany w jakąś aferę, popełnił później przymusowe samobójstwo w gmachu MSZ. Moralnym tego sprawcą był ponoć dyrektor departamentu MSZ, Drymmer.”   Ciepłe wspomnienie o majorze samobójcy znaleźć można w memuarach - „Pamiętnik adiutanta marszałka Piłsudskiego” mjr. Mieczysława Lepeckiego, który przez wiele lat pełnił służbę osobistego przybocznego byłego Naczelnego Wodza, a przy tym jako zaufany płk. Józefa Becka posiadł wszechstronną oraz wnikliwą wiedzę o kulisach najtajniejszych spraw wojskowych: „Pracę w Gabinecie (Gabinecie Ministra Spraw Wojskowych Józefa Piłsudskiego – przyp. WB) miałem dość monotonną i nie nazbyt zaspokajającą moją ambicję. Niemniej jednak pracowałem chętnie, do czego niemało przyczyniły się miłe stosunki służbowe. Szefem Gabinetu był podpułkownik dyplomowany artylerii konnej Józef Beck, jego zastępcą mjr Feliks Kamiński, a poza tym, oprócz (…) mjr. Nałęcz-Korzeniowskiego, późniejszy senator płk Tadeusz Petrażycki i nieszczęśliwy rtm. dypl. Stanisław Próchnicki, który w kilka lat później skończył samobójstwem.”   Z dużym współczuciem potraktowała Próchnickiego także Kazimiera Iłłakowiczówna, osobista sekretarka cywilna marszałka, autorka hagiograficznej książki o Piłsudskim „Ścieżka obok drogi”: „Major Stanisław Próchnicki – pochodzący z Syberii, szef wydziału I Gabinetu Ministra Spraw Wojskowych, potem naczelnik wydziału w Ministerstwie Spraw Zagranicznych. Zginął biedny tragicznie w 1933 r.”   „Nieszczęśliwy”, „biedny”, „przymusowe samobójstwo”… Czy kiedykolwiek wyświetlona zostanie obiektywna prawda o życiu urodzonego w w Strzemieszycach Wielkich oficera?   Waldemar Bałda Stanisław Próchnicki   Fot. ze zbiorów Narodowego Archiwum Cyfrowego  

Komornicy doradzą

dodane 19.11.2014
[Dąbrowa Górnicza] Jutro pod hasłem „Bo jeden podpis może przekreślić drugą młodość” odbędzie się ogólnopolska, czwarta już, edycja Dnia Otwartego Komorników Sądowych. Komornicy w całej Polsce będą służyć swoją wiedzą. Podczas dyżurów w kancelariach będą odpowiadać na pytania dotyczące m.in. przebiegu egzekucji komorniczej, zajęć świadczeń emerytalnych czy podstaw wszczynania eksmisji.   Celem akcji jest przekazanie seniorom oraz wszystkim zainteresowanym wskazówek mogących uchronić ich przed skutkami nierozważnego rozporządzania swoim majątkiem. – Często seniorzy ponoszą konsekwencje swojej naiwności i dobrego serca. Bywa, że to członkowie najbliższej rodziny przekonują ich do zaciągnięcia kredytu, by następnie nie spłacać zobowiązań wziętych na babcię lub dziadka. Jednak główną przyczyną zadłużenia seniorów jest brak umiejętności oceny warunków proponowanych im umów. Przestrogą może być wiele historii, które przydarzyły się seniorom – przybliża temat rosnącego problemu Piotr Sikorski, rzecznik Rady Izby Komorniczej w Katowicach.   Co radzą komornicy, aby ustrzec się przed konsekwencjami związanymi z zaciągniętymi pożyczkami? Wskazówki znajdziemy w specjalnie przygotowanym dekalogu: 1. Pożyczaj z głową! Nie ma nic złego w pożyczaniu pieniędzy, pod warunkiem, że wiadomo, od kogo i na jakich zasadach je pożyczamy. 2. Nie ma nic za darmo. Jeżeli ktoś oferuje podejrzanie dużo – zastanów się dwa razy nim się zgodzisz. 3. Pamiętaj, że poręczając pożyczkę ponosisz taką samą odpowiedzialność jak pożyczkobiorca. 4. Nie zawsze warto chodzić na skróty. Badanie zdolności kredytowej leży przede wszystkim w Twoim interesie. 5. Nie działaj pod wpływem emocji. W atmosferze pośpiechu trudno o rozsądne decyzje. 6. Pamiętając o najbliższych nie zapominaj o sobie. Jeśli to Ty pożyczasz pieniądze dla kogoś z rodziny to Ty musisz je oddać. 7. Odsetki, oprocentowanie czy kara umowna to nie są puste pojęcia. Jeśli nie rozumiesz jakiegoś słowa w umowie poproś o szczegółowe wyjaśnienia. 8. Nie chowaj głowy w piasek! Nieodbieranie korespondencji nie rozwiązuje problemu. 9. Bądź aktywny. Bierz udział w postępowaniu sądowym, a po jego zakończeniu współpracuj z komornikiem. 10. Sprzedaż lub darowanie komuś swojego mieszkania to bardzo poważna decyzja. Konsultacja z prawnikiem to niewielkie pieniądze, a pozwala uniknąć wielu kłopotów.   Jutro znajdziemy dyżurujących komorników także w miastach Zagłębia. W Dąbrowie Górniczej na pytania odpowiadać będzie Jarosław Olech, który swój dyżur pełnić będzie przy ul. Sobieskiego 7B.W Sosnowcu przy ulicy Modrzejowskiej 45 czekać będzie Katarzyna Huras, a przy ulicy 1-go Maja 21/23 Dariusz Gadowski. Natomiast w Będzinie można skorzystać z konsultacji u Anny Jagniątkowskiej, dyżurującej przy ul. Joselewicza 8A.   Akcja organizowana jest przez Krajową Radę Komorniczą we współpracy z Fundacją Jolanty Kwaśniewskiej „Porozumienie bez barier”.   (maj)

Spełnili marznie 5-letniej Darii

dodane 18.11.2014
[Dąbrowa Górnicza] Już od ponad dekady Fundacja Dziecięca Fantazja spełnia dziecięce marzenia. W tym czasie pracownicy Fundacji zapukali do drzwi blisko 4000 ciężko chorych dzieci. Dzisiaj zapukali do drzwi pięcioletniej Darii, dąbrowianki chorej na białaczkę. Wśród prawdziwej góry prezentów na dziewczynkę czekał m.in. wymarzony telewizor, konsola do gier oraz zabawki z ulubionymi Pet Shopami.   Dwa lata temu rodzice Darii dowiedzieli się, że ich młodsza córka jest ciężko chora. – Nie byliśmy zupełnie na to przygotowani. Wszystko potoczyło się bardzo szybko. Daria przyzwyczaiła nas to tego, że jest bardzo żywym dzieckiem. Dlatego byliśmy bardzo zaskoczeni, kiedy nagle zaczęła się bardzo szybko męczyć. Po przejściu kilkudziesięciu metrów narzekała na bolące nóżki. W nocy bardzo się pociła. Poszliśmy z nią do lekarza, ale pediatra zupełnie zbagatelizował jej stan. Przy wieczornej kąpieli zauważyłam, że na nogach ma siniaki. Wtedy zadzwoniłam do lekarza, do którego chodziliśmy na prywatne konsultacje. Kazał nam natychmiast jechać z dzieckiem do szpitala. Z Dąbrowy trafiliśmy do Gliwic, na oddział onkologiczny. Tam, po badaniach, lekarz powiedział nam, że córka jest chora na ostrą białaczkę limfoblastyczną. Wtedy to był dla nas wyrok … A jeszcze tydzień wcześniej Daria była okazem zdrowia – wspomina trudne chwile Barbara Nowak, mama dziewczynki. Od tamtego dnia życie dziewczynki, zamiast zabawą, wypełnione zostało chemioterapią i licznymi punkcjami z kręgosłupa. Wszystko po to, aby uratować jej życie.   W tym trudnym czasie rodzice dziewczynki dowiedzieli się, że są tacy ludzie, którzy pomagają w spełnianiu dziecięcych marzeń. Wtedy, dwa lata temu, napisali do Fundacji Dziecięca Fantazja prośbę o spełnienie marzenia ich małej, walczącej o życie córki.     Warto marzyć do końca   – Zaczęło się o spełnienia marzenia dwójki podopiecznych z lubelskiego hospicjum. Prowadziliśmy z mężem firmę. Zwrócono się do nas z prośbą, jako do potencjalnego sponsora. Chodziło o spełnienie ostatniego marzenia dwójki dzieci. 17-letniej Karoliny, dziewczynki chorującej na guza mózgu i 16-letniego Marcina, chłopca chorującego na dystrofię mięśniową. Marzyli o tym, żeby zobaczyć wszystkie zabytki Londynu i spotkać Jerzego Dudka, wtedy grającego w Liverpoolu – wspomina Kamila Rybicka, założycielka Fundacji Dziecięca Fantazja. Wtedy po raz pierwszy podjęli decyzję, że pomogą w spełnieniu marzenia. – Pamiętam, że lekarze byli zgodni, że stan dziewczynki jest bardzo ciężki i że przy życiu w zasadzie trzyma ją tylko nadzieja na spełnienie tego marzenia – opowiada. Udało im się wspólnie zwiedzić Londyn i spotkać Jerzego Dudka. – Później, tej nocy długo rozmawialiśmy z dziećmi. Pamiętam, że Karolina powiedziała: „Moje marzenie spełniło się w stu procentach. Jestem naprawdę szczęśliwa. Ja już nie chcę cierpieć, już nie chcę walczyć”. I tej nocy zmarła – opowiada założycielka Fundacji. Historia Karoliny potwierdziła, że marzenia spełniają się do ostatniego momentu, że warto marzyć. Historia Karoliny zapoczątkowała dekadę pełną dobroczynności.   Każde marzenie jest ważne i wyjątkowe   Marzenie rodziców małej Darii spełniło się 13 października. Wtedy dowiedzieli się, że szpik kostny ich córki jest wolny od komórek rakowych. – Lekarze twierdzą, że rokowania są dobre. Ale córka wciąż ma słabą odporność, każda infekcja jest dla niej groźna, więc nie może chodzić do przedszkola. Musi mieć stworzone specjalne warunki, aby ochronić ją przed bakteriami czy wirusami – mówi mama dziewczynki.   Marzenie Darii spełniło się dzisiaj, kiedy do jej drzwi zapukała Kamila Rybicka wraz z całym sztabem ludzi dobrej woli. Pokój dziewczynki w momencie wypełniła góra prezentów, skrzętnie zapakowanych w kolorowy papier.   Od ponad dekady pracownicy Fundacji spełnili marzenia blisko 4000 dzieci. – Jedno dziecko marzy o Yorku, inne o telewizorze czy laptopie, a jeszcze inne o zabawkach. Jedno dziecko marzyło, aby spotkać się dziadkami, którzy mieszkali 200 km dalej. A w związku z tym, że dziecko miało ośmioro rodzeństwa, to nigdy cała rodzina nie mogła pozwolić sobie, aby pojechać tam wspólnie, całą rodziną. Spotkanie dziadków z wnukami było bardzo wzruszające – mówi założycielka Fundacji. – Dobrze pamiętam marzenie dziewczynki, która była chora na raka kości. Marzyła, aby spotkać się z zespołem Linking Park. Niestety, dziewczynka była zbyt chora, aby jechać na spotkanie z nimi, ale udało nam się namówić ich na przygotowanie niespodzianki dla niej. Dziewczynka napisała do nich list. Zespół nagrał filmik, na którym odpowiedział na ten list i dodatkowo nagrał fragment koncertu, na którym specjalnie dla niej zaśpiewali piosenkę. Ze sceny nawoływali do tłumu, aby razem z nimi śpiewali dla dziewczynki z Polski – opowiada wzruszona Rybicka.   Korzyści dla każdego   Daria marzyła o telewizorze, konsoli do gier i ukochanych zabawkach z Pet Shopami. – To nie jest tak, że tylko chore dzieci są obdarowywane, my także jesteśmy. Widok szczęśliwej buzi dziecka odpakowującego wymarzony prezent jest nie do przecenienia – mówi Gigi, jedna z kanadyjskich wolontariuszek. – Niesamowite było zobaczyć, jak bardzo wdzięczne są obdarowywane dzieci. Jak bardzo cieszą się z drobiazgów. To jest doświadczenie, za które muszę podziękować. Nigdy nie zapomnę też wycieczki. Nigdy nie zapomnę podekscytowania obdarowywanych dzieci – dodała Eryka, kolejna z wolontariuszek zza oceanu.   Zespół Rybickiej przy okazji obdarowywania prezentami buduje niepowtarzalnym klimat. Bo nie chodzi tylko o to, żeby wręczyć pakunki i wyjść. Spełnianie marzenia to cały rytuał. W Fundacji Anna Cieślańska to specjalistka od ocieplania atmosfery. To ona wchodząc do pokoju dziecka skupia całą swoją uwagę na dziecku, na tym, żeby spełniane marzenie było wyjątkowe. Nikt się nie śpieszy. – Dziewczynki pomagają pakować prezenty, później wręczają je, spotykają się z dziećmi, uczą się. Przy okazji spełniania marzeń tworzymy nowe pokolenia wrażliwych ludzi – podkreśla Rybicka.   Co należy zrobić, aby pomóc w spełnianiu dziecięcych marzeń chorych dzieci? Fundację można wesprzeć na kilka sposobów m.in. przez wysłanie charytatywnego sms-a o treści MARZENIE pod numer 7272 (koszt 2,46 z VAT). Taki sms to równowartość 2 zł przekazanych na działalność statutową fundacji. Można też przekazać 1% podatku dochodowego lub wpłacić pieniądze na konto Fundacji prowadzone w Banku Polskiej Spółdzielczości S.A. nr 14 1930 1523 2310 0345 8400 000. Jest też możliwość „zaadoptowania” konkretnego marzenia chorego dziecka. Uczestnictwo w imprezach organizowanych przez cały rok na rzecz podopiecznych i polubienie fanpage’u Fundacji www.facebook.com/DzieciecaFantazja, to także formy wsparcia dla chorych dzieci. Jesteś rodzicem dziecka, które zmaga się z ciężką chorobą i chcesz poprosić, aby Fundacja pomogła w spełnieniu marzenia dziecka? Dziecięce marzenia można zgłaszać za pośrednictwem formularza zgłoszeniowego, który jest dostępny na stronie internetowej fundacji www.f-df.pl oraz listownie.       Maja Żukowska  

Wrócić na drogę regularnych zwycięstw

dodane 14.11.2014
[Dąbrowa Górnicza] W sobotę o godzinie 17:00 w Dąbrowie Górniczej Tauron Banimex MKS zmierzy się z Developresem SkyRes Rzeszów.   Ostatnie trzy spotkania w Orlen Lidze nie były udane dla dąbrowianek. O ile porażka w niezłym stylu z Chemikiem Police (0:3) wstydu nie przynosi, to mecze z Impelem Wrocław oraz PGE Atomem Treflem należały do najsłabszych w tym sezonie. Dopiero wczorajszy wygrany mecz w Pucharze CEV z Dynamo Romprest Bukareszt 3:1 pozwolił optymistycznie spojrzeć w przyszłość. Spotkanie z Developresem SkyRes Rzeszów będzie więc okazją do powrotu na drogę regularnych zwycięstw, takich jakie miały miejsce w okresie przygotowawczym i na początku obecnego sezonu. Rywal dąbrowianek, mimo że jest to beniaminek Orlen Ligi, już dał się poznać jako zespół sprawiający problemy najlepszym. Co prawda ekipa z Rzeszowa wygrała tylko jeden mecz z SK Bank Legionovią (3:0), to potrafiła postraszyć rywalki praktycznie w każdym spotkaniu, z wyjątkiem m.in. ostatniego spotkania, w którym Developres SkyRes Rzeszów przegrał gładko u siebie z PGNiG Naftą Piła 0:3. Obie drużyny spotkały się ze sobą tylko jeden raz i było to podczas okresu przygotowawczego do tego sezonu. Na turnieju w Trzciance lepszy okazał się MKS wygrywając 3:1. Mecz Tauron Banimex MKS Dąbrowa Górnicza – Developres SkyRes Rzeszów odbędzie się w sobotę o godzinie 17:00. Podczas spotkania w hali „Centrum" nie zabraknie popularnego Tauronka, malowania twarzy, czy też gry w siatkówkę plażową na konsoli Xbox Kinect. Gadżety dla kibiców ufundował także Zbigniew Szydlik, właściciel Zakładu Instalacji Sanitarnych i Robót Ogólnobudowlanych. Bilety na to spotkanie można nabyć przez internet klikając w poniższy link lub w Sklepie Kibica w Nemo Wodny-Świat. Natomiast w dniu meczu od godziny 15:00 bilety będą dostępne w kasie hali „Centrum". Wejście do hali możliwe będzie od godziny 16:00. (http://www.mks.dabrowa.pl/bilety/impreza/29/tauron-banimex-mks-dabrowa-gornicza-vs-ks-developres-skyres-rzeszow.html) Ceny biletów zależą od ich kategorii. Bilety kategorii VIP (sektory F, G, I oraz J) kosztują 25 zł (normalny) i 20 zł (ulgowy). Bilety w sektorach od A do E są dostępne w cenie 19 zł (normalny), 15 zł (ulgowy), 45 zł (rodzinny 2+1), 47 zł (rodzinny 2+2). Bilety w sektorach od M do X za wyjątkiem U kosztują 15 zł (normalny), 12 zł (ulgowy), 36 zł (rodzinny 2+1), 37 zł (rodzinny 2+2).   Bilet ulgowy przysługuje emerytom, rencistom, osobom niepełnosprawnym wraz z ich opiekunami oraz osobom posiadającym legitymację szkolną lub studencką do 26 roku życia. Natomiast bilet rodzinny przysługuje dwóm osobom dorosłym odpowiednio z jednym lub dwojgiem dzieci do 14 roku życia. Dzieci do 4 roku życia nie muszą posiadać biletu pod warunkiem, że przez cały czas trwania meczu będą siedzieć na kolanach rodzica lub opiekuna. (KP)  

Morskie opowieści Kapitana Guliwera

dodane 14.11.2014
[Dąbrowa Górnicza] Kapitan Guliwer wyrusza na czele swej niezbyt rozgarniętej załogi, aby sprzedać bezcenny ładunek – marchewki. Tak zaczyna się bajka, z którym do Dąbrowy Górniczej przyjedzie katowicki Teatr Gry i Ludzie. Spektakl pt. „Morskie opowieści Kapitana Guliwera”, adresowany do najmłodszych mieszkańców miasta, zostanie zaprezentowany w czwartek 20 listopada od godziny 17.00 w sali audiowizualnej Miejskiej Biblioteki Publicznej. W spektaklu zastosowano różne formy teatralne, takie jak żywy plan, pacynki czy maski. Poszczególne przygody łączą w całość żeglarskie piosenki i układy choreograficzne. Kolorowa scenografia, dynamiczna gra młodych aktorów i wartka akcja powodują, że dzieci, zwłaszcza te w wieku przedszkolnym i wczesnoszkolnym, bawią się znakomicie, a powód do śmiechu znajdą nieraz także dorośli. Spektakl wyreżyserował Michał Tramer. O scenografię zadbali Bartosz Socha i Michał Tramer. Za choreografię odpowiada Marcin Włosiński, a za konsultację muzyczną Agata Szymała. Na scenie wystąpią: Maciej Nogieć, Bartosz Socha, Szymon Strużek i Michał Tramer. Spektakl będzie trwać ok. 50 min. Wstęp wolny. Wydarzenie organizowane jest w ramach trzeciej edycji festiwalu kultury ZagłębieWood. Przedsięwzięcie realizowane jest przez Miejską Bibliotekę Publiczną w Dąbrowie Górniczej, Pałac Kultury Zagłębia i Muzeum Miejskie „Sztygarka” przy wsparciu finansowym Urzędu Miejskiego w Dąbrowie Górniczej. (maj)
Wróć

Alert

 

Jesteś świadkiem ważnego wydarzenia?
Urzędnicza bezmyślność dobrowadza Cię do szału?
Wiesz o czymś, co może zainteresować media?

 

Napisz do "Wiadomości Zagłębia": redakcja@wiadomoscizaglebia.pl

KONKURSY

 

PRACA

 

 

 

 

Adres redakcji:

"Wiadomości Zagłębia"
ul. Kilińskiego 43

41-200 Sosnowiec

e-mail: redakcja@wiadomoscizaglebia.pl