Informujemy, że na tej stronie stosujemy pliki cookies (tzw. ciasteczka). Korzystając ze strony wyrażają Państwo zgodę na używanie cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Jeśli chcą Państwo zmienić tę opcję, należy zmienić ustawienia przeglądarki dotyczące przechowywania i uzyskiwania dostępu do plików cookies w Państwa komputerze. Rozumiem komunikat.

Kliknij tu aby zamknąć powiadomienie.

ARCHIWUM DZIAŁU: W regionie

Zapłacą podwójnie za pseudo pielęgnację drzew?

dodane 05.06.2014
[Dąbrowa Górnicza] Paradoksów miejskich kolejna odsłona. Za zdewastowane osiedlowe drzewa aż podwójnie mieliby zapłacić lokatorzy. Najpierw płacąc wynajętej firmie za wykonane „odmłodzenie” koron. Następnie ponosząc administracyjną karę, która nakładana jest na właścicieli nieruchomości, na której stoją zniszczone, bo niewłaściwie wypielęgnowane drzewa.   Coroczna pielęgnacja zieleni miejskiej właśnie zbiera swoje żniwa. W założeniu miało być pięknie, świeżo i estetycznie, a jest tak jak zawsze. Po zakończonych pracach wielu firm zajmujących się pielęgnacją zieleni na terenie Zagłębia pojawiają się kolejne, straszące brakiem oznak jakiegokolwiek życia, kikuty drzew. Drzew, u których jeszcze do niedawna podziwiać mogliśmy piękne, gęste, zielone, a przede wszystkim zdrowe korony.   Do tej smutnej miejskiej kolekcji w tym roku dołączyły kolejne świadectwa nieudolnej pseudo pielęgnacji. Mowa o drzewach stojących na jednym z dąbrowskich osiedli, znajdującym się pomiędzy ulicami Skibińskiego 2a, Skibińskiego 2, Królowej Jadwigi 1 i odziałem Politechniki Śląskiej.   – Przepiękne drzewa o pięknych zielonych koronach zostały zwyczajnie zdewastowane. Z ich koron zostało kilka gałęzi. Skandal – żali się mieszkanka osiedla. – Wielka szkoda. Tyle razy zbierałam tam ze swoim wnukiem kasztany. Latem, stojącym pod drzewami ławkom, drzewa dawały cień. Można było sobie tam usiąść i odpocząć od ostrego słońca. Takie cudne, zdrowe drzewa tak bezsensownie zniszczyć – podsumowuje los osiedlowych drzew ze smutkiem jedna z mieszkanek.   Osiedle, na którym stoją oszpecone drzewa, stanowi bardzo oryginalne miejsce jak na centrum miasta. Pomimo takiego położenia, będąc tam, zupełnie nie odczuwa się miejskiego zgiełku. Jest tak dzięki temu, że udało się tam zachować sporego rozmiaru zielony skwer, na którym wydzielono miejsce zarówno na plac zabaw dla dzieci, jaki i kilka miejsc, w których mieszkańcy tego osiedla mogą usiąść na ławkach i zrelaksować się w cieniu tamtejszych drzew. Taki zielony zakątek w ścisłym miejskim centrum. Niestety, ktoś uznał, iż osiedle jest zbyt zielone?   Z rosnących na osiedlu drzew zniknęły korony. Pozostały kikuty z kilkoma gałęziami. – Rozrośnięte gałęzie drzew z gatunku kasztanowców przed ich prześwietleniem ograniczały dopływ światła dziennego do mieszkań usytuowanych na wprost drzew – podaje powód takiej formy rozprawienia się z zielenią dyrekcja Miejskiego Zarządu Budynków Mieszkalnych: dyrektor naczelny Ireneusz Adamczyk i jego zastępca Kamila Szczerek, czyli administrator nieruchomości, na której stoją drzewa. – Odmłodzenie zostało wykonane za pisemną zgodą zarządu Wspólnoty Mieszkaniowej budynku przy ul. Królowej Jadwigi 1 w Dąbrowie Górniczej i na terenie przynależnym do budynku na prośbę mieszkańców budynku – podkreśliła dyrekcja MZBM.   Okoliczni lokatorzy drzew sprowadzonych do postaci kikutów, nie nazywają procesem odmłodzenia, a wręcz dewastacją. Uważają, że powinien w tej sprawie zainterweniować Urząd Miasta. Jednak Małgorzata Wnuk z dąbrowskiego wydziału ekologii i rolnictwa informuje, że wydział opinii na temat prawidłowości wykonania pielęgnacji nie wydaje. – Opinie w sprawie prawidłowości wykonania zabiegów w koronach drzew wydać może dendrolog, arborysta – podkreśla Małgorzata Wnuk. – Rzecz jasna, że zakres stosowanych w arborystyce zabiegów poprawiających stan fitosanitarny danego drzewa i bezpieczeństwa w jego otoczeniu jest znacznie szerszy, a przy obecnym stanie prawnym jest czynem karalnym –  zaznacza, jednocześnie przytaczając ustawę o ochronie przyrody: art. 82 ust. 1a ustawy z dnia 16 kwietnia 2004 roku (tj. Dz. U. z 2013 r, poz. 627 ze zmianami), zgodnie z którą „zabiegi w obrębie korony drzewa na terenach zieleni lub zadrzewieniach mogą obejmować wyłącznie: 1. usuwanie gałęzi obumarłych, nadłamanych lub wchodzących w kolizje z obiektami budowlanymi lub urządzeniami 2. kształtowanie korony drzewa, którego wiek nie przekracza 10 lat; 3. utrzymywanie formowanego kształtu korony drzewa.”   Przewodniczący komisji rewizyjnej Federacji Arborystów Polskich, mgr inż. Witosław Grygierczyk, któremu zostały przedstawione do oceny zdjęcia drzew po tzw. „odmłodzeniu”, potwierdza opinie lokatorów. – Takie cięcia nie mają nic wspólnego z pielęgnacją i są niezgodne z przepisami prawa – twierdzi arborysta zawodowo od lat związany z konserwacją zieleni.   Jak zatem doszło do takiego potraktowania dorodnych, zdrowych, kilkudziesięcioletnich drzew? Dyrekcja MZBM, która w imieniu Zarządu Wspólnoty Mieszkaniowej wynajęła firmę mającą się podjąć pielęgnacji osiedlowych drzew, informuje: – Za jakość wykonanego zadania odpowiada wykonawca, który posiada stosowne uprawnienia do wykonywania prac, tj. między innymi przycinania gałęzi drzew w taki sposób, aby odrastanie nowych gałęzi przebiegało prawidłowo – tłumaczy dyrekcja MZBM, tym samym odpowiedzialność za niewątpliwie niewłaściwie wykonane prace zrzucając na będzińską firmę TRANS ZIELEŃ.   Według przepisów administracyjna kara za ewentualne nieprawidłowości zawsze będzie nakładana na właściciela nieruchomości, czyli na Wspólnotę Mieszkaniową Królowej Jadwigi 1. – Zgodnie z obowiązującym prawem, tj. art.88. ust. 1 pkt 3 ustawy o ochronie przyrody, wójt, burmistrz albo prezydent miasta wymierza administracyjną karę pieniężną za zniszczenie drzew, krzewów lub terenów zieleni spowodowane niewłaściwym wykonaniem zabiegów pielęgnacyjnych. Administracyjną karę pieniężną nakłada się zawsze posiadaczowi nieruchomości, na której rosną drzewa lub krzewy – informuje Małgorzata Wnuk.   A zatem to właśnie lokatorzy, oburzeni tym, jak potraktowano ich drzewa, musieliby zapłacić karę za źle wykonaną pielęgnację drzew. Szacunkowa wysokość kary za zniszczenie jednego kasztanowca, w przypadku gdy jego nieprawidłowa pielęgnacja doprowadziłaby do jego obumarcia, to koszt koło, bagatela, 134 tys. zł.   Dlaczego tak jest? – Nadzór nad prawidłowością wykonywanych prac w koronach drzew winna sprawować osoba posiadająca wiedzę dendrologiczną oraz doświadczenie w tej dziedzinie – informuje Małgorzata Wnuk. – Posiadacz nieruchomości (właściciel, użytkownik), który zleca wykonanie tych prac, winien zadbać o to, aby zleceniobiorca posiadał odpowiednie kwalifikacje – dodaje.   Wynika z tego, że tych kwalifikacji nie sprawdził ani Zarząd Wspólnoty Mieszkaniowej, wyrażając zgodę na zatrudnienie firmy podejmującej się redukcji koron ich osiedlowych drzew, również nie zrobił tego MZBM, administrator.     Co w takiej sytuacji mogą zrobić mieszkańcy? Lokatorzy chcący pociągnąć do odpowiedzialności firmę TRANS ZIELEŃ mogą to zrobić w drodze procesu sądowego, z powództwa cywilnego. Oskarżając ją tym samym o zniszczenie ich mienia. Problem tkwi w tym, że najpierw oni sami musieliby zapłacić nałożoną na nich karę administracyjną.   – Ratunkiem dla dewastowanych drzew może być tylko nowelizacja ustawy o ochronie przyrody, gdyż na tą chwilę nie zapewnia ona ani właściwego nadzoru nad pielęgnowanymi drzewami, ani nie umożliwia ewentualnego skutecznego obciążenia za ich zdewastowanie – podsumowuje tę paradoksalną sytuację Witosław Grygierczyk. Okazuje się bowiem, że jedyną ochronę, jaką ta ustawa zapewnia, to ochrona urzędniczych etatów.   Zbyt drastyczne cięcia drzew to niestety bardzo częsta praktyka na terenie Zagłębia. Niemal na każdym kroku stoją jego przykre dowody. Pnie totalnie ogołocone z gałęzi, często bez żadnego liścia, to krajobraz po corocznej, wiosennej pseudo pielęgnacji. Pielęgnacji odbywającej się bez jakiegokolwiek nadzoru, a której skutki są często dramatyczne. Pielęgnacji, po której pozostaje tylko jedna możliwość –  wyegzekwowanie prawa o ochronie środowiska. To, niestety, jest bardzo trudne, gdyż karę administracyjną można odroczyć nawet do 3 lat. Jeśli zdewastowanemu drzewu uda się w tym czasie puścić choć jeden listek, to kara zostaje umorzona. Tym samym firmy zarabiające na pseudo pielęgnacji, sukcesywnie zubożając krajobraz miejskiej zieleni, pozostają nadal bezkarne.   Maja Żukowska  

Sprzątali ze Stowarzyszeniem Czysty Las

dodane 03.06.2014
[Dąbrowa Górnicza] Ponad 50 worków wypełnionych rozmaitymi odpadami oraz ogromną ilość śmieci, które do worków się nie mieściły, zebrali w mininą sobotę uczestnicy akcji zorganizowanej przez Stowarzyszenie Czysty Las na terenach pomiędzy Dąbrową Górniczą i Sosnowcem. Znaleziono wiele samochodowych opon, ceramiki, szklanych butelek i słoików, odzieży, wykładzin oraz obudowy i kineskopy z telewizorów. - Widać było, że miejsce to przez wiele lat służyło komuś jako wysypisko domowych odpadów - stwierdza Magdalena Kapkowska ze Stowarzyszenia Czysty Las. - Ze względu na dużą ilość krzewów oraz niewyobrażalną wręcz ilość zgromadzonych tam przez lata śmieci (chodząc po terenie można było wyczuć pod butami zakopane dawno śmieci, a niewielka górka była tak naprawdę złożoną z odpadów hałdą) uczestnikom akcji nie udało się usunąć wszystkich zanieczyszczeń. Mamy jednak nadzieję, że przy kolejnej akcji organizowanej w tym miejscu ilość osób chętnych do pomocy będzie większa - zaznacza Magdalena Kapkowska. Najważniejszym znaleziskiem stał się fragment pociętego na kawałki dowodu osobistego z widocznym numerem PESEL. - Dowód ten zostanie przekazany sosnowieckiej policji, która powinna wszcząć śledztwo dotyczące wyrzucania śmieci do lasu. Namierzenie właściciela dowodu nie powinno być dla władz problemem, ponieważ z łatwością udało się zidentyfikować go na portalach społecznościowych. Mamy nadzieję, że osoba odpowiedzialna za zaśmiecenie tak pięknego miejsca nie pozostanie bezkarna, a zdarzenie to stanie się przestrogą dla innych - podkreśla Magdalena Kapkowska, zapowidając kolejną akcję i zapraszając zainteresowanych do zapoznania się z profilem stowarzyszenia na portalu Facebook: https://www.facebook.com/czystylas oraz galerią zdjęć z akcji sprzątania: http://tnij.org/album31052014.   (s)  

Wsiądź do baśniowego Książkobusu!

dodane 02.06.2014

Nemo znaczy świat rozrywki

dodane 02.06.2014
[Dąbrowa Górnicza] Nowa strona internetowa, nowe logo oraz nowe hasło „Nemo Świat Rozrywki”, które będzie promować dąbrowski Park Wodny Niemo. Wszystko od czerwca, tym miesiącu bowiem placówka obchodzi 10-lecie swojego istnienia. Z tej okazji organizatorzy jubileuszowych uroczystości przygotowali wiele atrakcji. Już od dekady jeden z największych w województwie śląskim obiektów tego typu zapewnia mieszkańcom regionu możliwość zabawy, rekreacji i wypoczynku. Park został otwarty w 2004 r. Poza basenami o łącznej powierzchni 1600m2: rekreacyjnym, zewnętrznym, sportowym, brodzikiem oraz symulacją dzikiej rzeki i gejzerów, Nemo to także sauny, grota solna, solaria, siłownia, kręgielnia, kawiarnia, bar, dyskoteka oraz klub bowlingowy. Każdy więc znajdzie tu coś dla siebie. - Najbliższą okazją do rodzinnego wypadu będzie weekendowe szaleństwo urodzinowe (7-8 czerwca), które rozpocznie się koncertem Orkiestry Państwowej Szkoły Muzycznej oraz pokazem grupy tanecznej Supreme Style - Break Dance. Bedą także warsztaty nurkowania, animacje dla dzieci oraz szereg promocji cenowych. Jubileuszowa zabawa będzie również okazją do świętowania przy urodzinowym torcie, na który Nemo zaprasza w niedzielę o godz. 15.00 – mówi Antoni Marcinkiewicz, prezes zarządu. Warto dodać, że z okazji 10-lecia Nemo co miesiąc przygotowuje harmonogram atrakcji i zabaw na terenie kompleksu. W czerwcu Nemo zaprasza także na II edycję zawodów pływackich dla dzieci „Grand Prix 2014”, dyskotekę z okazji urodzin i przywitania lata. Pojawią się także atrakcje z okazji Dnia Ojca, w trakcie którego tatusiowie będą mogli m.in. skorzystać z 20% promocji na zakup biletu na siłownię, basen i do Świata Saun oraz zagrać w bilard w cenie 8 zł/godz. Każdy tata będzie mógł  również skorzystać z bezpłatnych porad instruktora na siłowni oraz sprawdzić, na czym polega aquacycling, czyli ćwiczenia na rowerze stacjonarnym w wodzie. - Nie zapominamy także o najmłodszych gościach Nemo, którzy mają możliwość skorzystania z bawialni w wodzie. Pociechy, w wieku od 3 do 10 lat, zapraszamy do zabawy w każdy wtorek, środę i piątek, w godz. 18.00-20.00. Zapisy na animacje odbywają się telefonicznie – informuje prezes zarządu. Jubileusz Nemo zbiega się w czasie z uruchomieniem nowej strony internetowej (1 czerwca), która została zaprojektowana tak, aby korzystanie z niej pozwoliło na szybkie i intuicyjne odszukiwanie informacji wszystkim tym, którzy planują zabawę i wodne szaleństwo w Dąbrowie Górniczej. A informacji na nowej stronie jest dużo. W zakładce Wodny Świat znajdziemy szczegółowe dane o ofercie dotyczącej basenu rekreacyjnego, sportowego oraz zewnętrznego, a także świata saun, gabinetu masażu, groty solnej lub siłowni. W zakładce Kuchnia przeczytamy, co dobrego serwuje kuk w Barze Łódka, a zabawę w gronie przyjaciół np. w Klubie Muzycznym Aquarium, Klubie bilardowym lub bowlingowym, zaplanujemy po wizycie w zakładce Rozrywki na Pokładzie. - Nowością są także zakładki: Oferta specjalna, w której znajdują się propozycje dla klientów indywidualnych, np. seniorów lub grupowych: szkół, przedszkoli, a także Biuro prasowe - dodaje Antoni Marcinkiewicz.   Całość strony wspiera barwna i przejrzysta szata graficzna, nawiązującą klimatem do podwodnego rejsu pod dowództwem Kapitana Nemo.   (s)

Jestem przeszukiwaczem archiwów

dodane 30.05.2014
[Dąbrowa Górnicza] Z generałem Marianem Zacharskim, goszczącym w Zagłębiu z okazji promocji swojej najnowszej książki o kulisach wywiadu II RP pt. „Krwawiąca granica”, rozmawia Maja Żukowska. Jest Pan w tej chwili nie tylko znanym asem wywiadu, także, ze względu na podejmowaną tematykę, budzącym ciekawość pisarzem. Jak taka popularność wpływa na życie osobiste? Jeśli chodzi o wpływ na moje życie osobiste, to w zasadzie jest on znikomy. Przede wszystkim dlatego, że mieszkam w kraju dużej anonimowości. Natomiast elementy, które dotyczą pewnej dozy popularności, odczuwam tylko i wyłącznie będąc w kraju. Z racji tego, że w Polsce bywam rzadko, ten krótkotrwały nadmiar popularności nie ma dla mnie aż takiego wielkiego znaczenia. Pisze Pan w swojej książce, że komisarz staży granicznej Liśkiewicz, po zatrzymaniu przez Niemców miał przy sobie wiele dokumentów dekonspirujących go. Pamięta Pan dzień, w którym Pana zatrzymało FBI? Czy coś Pan przeczuwał?Dzień zatrzymania przez FBI pamiętam jak dzisiaj. Byłem w trakcie przeprowadzki z Los Angeles do Chicago, ponieważ obejmowałem funkcję szefa firmy. FBI prowadziło za mną obserwację już od dwóch lat. Podsłuchiwano również moje telefony, zarówno w pracy jak i w domu. Na dzień przed zatrzymaniem zauważyłem, że funkcjonariusze FBI nie opuszczają mnie nawet w nocy. Mieli poduszki w samochodach, aby na zmianę drzemać. Starałem się zachować spokój. Trudno mi było podejrzewać, że osoba, z którą współpracuję, będzie sama chciała zamknąć się w więzieniu. Z Bellem miałem układ przyjacielski. Regularnie sugerowałem mu, jak powinien się zachować w takich czy innych sytuacjach. Niestety, w sytuacji trudnej, ekstremalnej, każdy bez względu na sugestie i podpowiedzi, zachowuje się inaczej. Cztery lata spędził Pan w więzieniu. Nie zgodził się Pan też na apelację, jak Pan twierdzi, po to aby nie robić złej reklamy Polsce. Warto było? Czy w związku z późniejszym wydaleniem z ojczyzny nie czuje się Pan odrzucony? Wykorzystany? Zawiódł się Pan na Polsce? Nie wystąpiłem z apelacją, ponieważ zostałem skazany dzień po ogłoszeniu stanu wojennego. W związku z tym przypadkowym zgraniem terminów nawet Amerykanie usilnie nalegali, abym zdecydował się na apelację. Najwidoczniej szukali dodatkowego pretekstu do użycia propagandy celem zaatakowania Polski. Ponadto z przebiegu procesu zorientowałem się, że moja apelacja nie miała jakiejkolwiek szansy. Byłoby to dodatkowe przedstawienie, niemające nic wspólnego ze sprawiedliwością. Efekt w postaci ewentualnego obniżenia wysokości wyroku, o uniewinnieniu nie wspominając, był nieosiągalny. W takich sprawach decyduje polityka. Zresztą szereg lat później spotkałem swojego amerykańskiego obrońcę, który jasno oświadczył mi: „wiesz, ja wtedy myślałem, że mamy jakieś szanse, ale oceniając to z perspektywy czasu, wiem, że rzeczywistość była bardziej brutalna. Nie mieliśmy żadnych szans”. A ponieważ był i jest to poważny człowiek, przyjmuję tę wypowiedź za dobrą monetę. Ja zresztą miałem i mam do dzisiaj takie same odczucia. Czy będąc w amerykańskim więzieniu miał Pan już rodzinę? Kiedy żona i dzieci dowiedziały się o Pana prawdziwej działalności?Do Stanów wyjeżdżałem z żoną i 10 miesięczną córką. Na miejscu urodziła nam się druga córka. Nie wtajemniczałem żony w szczegóły. Przede wszystkim dlatego, aby w przypadku moich ewentualnych kłopotów mogła, kładąc rękę na Biblii, w sposób jasny i całkowicie zgodny z prawdą zeznać, że nie wiedziała nic o moim dodatkowym zajęciu. Po moim zatrzymaniu FBI poinformowało mnie, że nie mają żadnych zarzutów w stosunku do mojej żony, że wiedzą, iż jest niewinna, i że może spokojnie mieszkać z dziećmi w Stanach tak długo, jak sobie tego życzy. Czy jako wielkiego patriotę zabolało Pana wydalenie z kraju? Oczywiście, że zabolało mnie wydalenie z kraju. Był to rok 1996. Uważałem, że w Stanach siedziałem za Polskę, a nie na przykład za kradzieże w supermarketach. Fakt, że muszę opuścić kraj, był dla mnie bardzo trudny do zaakceptowania. Z drugiej strony doszedłem do wniosku, że będzie to dobra decyzja, bo byłem już psychicznie mocno wypalony. Potrzebowałem nabrać dystansu do tego wszystkiego, co się wówczas działo. Proszę nie zapominać, że w tym czasie rządziła już tylko jedna opcja polityczna. W związku z tym swoje szanse na kontynuowanie pracy w strukturach wywiadu oceniałem jako znikome. Dlatego, oceniając to dzisiaj, odejście i wyjazd było dla mnie bardzo rozsądnym posunięciem. Pana zdaniem mężczyźni mają lepsze predyspozycje do pracy w zawodzie oficera wywiadu? Dlaczego więcej jest szpiegów mężczyzn niż kobiet? Jak dla mnie, parytet byłby absolutnie mile wdziany. Przy zatrudnianiu nie powinna zajmować decydującego miejsca płeć. Jednym słowem, może być 100 procent mężczyzn, czy 100 procent kobiet. Naturalne predyspozycje i rokowania co do wyników pracy powinny decydować o doborze. Jesteśmy wielkim europejskim narodem, a miejsc pracy w tym zawodzie jest niewiele. Wniosek z tego jest jeden. Mamy możliwości doboru kadr.   Były oficer wywiadu? Wielki patriota na banicji? Wnikliwy historyk? Kim Pan teraz jest? Nie mam wykształcenia, aby pretendować do miana historyka. Powiedzmy raczej, że jestem namiętnym przeszukiwaczem archiwów. Takim, który zbiera dokumentacje, zaświadczającą o prawdzie, o tym co się lata temu faktycznie wydarzyło. Dążę, aby bazując na prawdzie, kiedyś tę historię wyzerować i podążać do przodu w oparciu o prawdziwe doświadczenia. Jednocześnie moim marzeniem jest, aby ułatwić czytelnikom zrozumienie mechanizmów. Dlaczego inne narody zachowywały się w danym okresie historii tak a nie inaczej w stosunku do nas. Mamy silną tendencję, aby uważać, że jesteśmy narodem wybranym, jedynym i w związku z tym wszystko się nam należy. A warto niekiedy krytycznie popatrzeć, jak sami postępujemy i z tej analizy wyciągnąć prawidłowe wnioski. Uważam, że naród polski był i jest wielki. To, o czym piszę w książkach, dotyczy przede wszystkim elit przedwojennych. Mówiąc to myślę o Mościckim, Rydzu-Śmigłym czy Becku. Nie mogę odżałować, że Marszałek tak szybko odszedł z tego świata, albowiem uważam, że jego przewczesna śmierć nastąpiła w kluczowym momencie dla historii Polski.

„Ballada o Janie Wnęku” plenerowo

dodane 29.05.2014
[Dąbrowa Górnicza] Plenerowy spektakl Teatru Gry i Ludzie pt. „Ballada o Janie Wnęku” będzie można zobaczyć już jutro, 30 maja w piątek o godz. 21.30, na parkingu przy Muzeum Miejskim ,,Sztygarka”. Przedstawienie inspirowane jest wydarzeniami, jakie miały miejsce w drugiej połowie XIX wieku w małopolskiej wsi. Tytułowy Jan Wnęk - cieśla, rzeźbiarz, konstruktor samouk, człowiek niepiśmienny, ale obdarzony niezwykłymi talentami, skonstruował rodzaj „lotni”, na której z powodzeniem wykonywał kilkukilometrowe loty ślizgowe. Startował z usytuowanej na wzgórzu, liczącej 45 metrów wysokości, kościelnej wieży. Począwszy od 1866 regularnie powtarzał swój wyczyn z okazji świąt kościelnych, jarmarków i odpustów, budząc wśród współczesnych podziw, zachwyt, ale też lęk i przerażenie. W roku 1869 doszło w trakcie pokazu do wypadku, obrażenia jakie odniósł w nim nasz bohater spowodowały jego rychłą śmierć. Mieszkańcy spalili lotnię, upatrując w niej przyczyny nieszczęścia. Po Janie Wnęku pozostało kilkaset rzeźb i legenda. Współcześni, zwłaszcza władze i czynniki opiniotwórcze, zlekceważyli i nie docenili dokonań tego pioniera lotnictwa, przez co nie zostały one właściwie udokumentowane. W oficjalnej historii lotnictwa, tytuł pierwszego lotnika przypadł niemieckiemu inżynierowi Otto Lilienthalowi, który swe udane loty wykonywał blisko 25 lat po naszym rodaku. „Przedstawienie przypomina tę zapomnianą nieco, pełną niejasności i tajemnic historię, jednak nie koncentrowaliśmy się tutaj na szczegółach, faktach i zdarzeniach. Teatr uliczny nie ma takich możliwości. Interesował nas raczej fenomen jednostki przekraczającej własną kondycję. Jednostki, która wyrasta ponad społeczność i w jakimś sensie odmienia ją. To oddziaływanie może trwać chwilę, może dłużej. Czas się zatrzymuje na krótko. Potem może jest już tylko „cepelia”: pamiątki, figurki, pomniki… ulica Jana Wnęka…” - twierdzą twórcy spektaklu. Przedstawienie w warstwie plastycznej odwołuje się do sztuki ludowej i malarstwa prymitywistów. Podobne ludowe inspiracje i brzmienia odnaleźć można w tle muzycznym. Język spektaklu to szeroko rozumiany teatr ruchu. „Ballada o Janie Wnęku” Scenariusz i reżyseria: Maciej Nogieć Współpraca scenograficzna: Anna Sąsiadek, Michał Tramer Współpraca choreograficzna: Krzysztof Włosiński Znak graficzny przedstawienia: Anna Sąsiadek Muzyka: Tomasz Podgórski, ponadto wykorzystano utwory: „Polonezem na Wschód” i „Ubinie” Kwartet Jorgi oraz „Pieśń Girolamy” Ossjan Występują: Anna Kandziora, Justyna Świętojańska/Magda Tramer, Maciej Nogieć, Szymon Pilch, Michał Tramer, Janusz Niedbał, Grzegorz Lamik/Łukasz Jarzyński, Jacek Gwóźdź (s)

Bronisław Cieślak i Piotr Piotrowski w „Kadrze”

dodane 28.05.2014
[Dąbrowa Górnicza] Dziś fani Bronisława Cieślaka mają szansę spotkać się z nim w Grodźcu, jeżeli jednak komus sie to nie uda, ma jeszcze jedną szansę. Słynny agent 07 nie opuszcza Zagłębia, jutro będzie gościć w Dąbrowie Górniczej w kinie „Kadr”. Poza spotkaniem autorskim odbędzie się pokaz filmu "Wściekły". Spotkanie rozpocznie się o godzinie 18.30. Bronisławowi Cieślakow towarzyszył będzie autor książki „07 zgłasza się. Opowieści o serialu", Piotr Piotrowski. Całość spotkania poprowadzi Dariusz Rekosz, autor powieści sensacyjno-przygodowych dla dzieci i młodzieży oraz kryminałów i komedii dla dorosłych oraz twórca słuchowisk radiowych i felietonów. Smaczkiem tego wieczoru będzie projekcja filmu pt. „Wściekły” (1979) w reżyserii Romana Załuskiego. Jest to dramat kryminalny, wzbogacony o elementy psychologiczne. W kilku miastach Polski dochodzi do zabójstw niewinnych ludzi. Wszystkie osoby zostają zamordowane strzałem z karabinka małokalibrowego. Sprawa jest niezwykle trudna, ponieważ brak jest jakichkolwiek motywów przestępstw, a poza narzędziem zbrodni nic nie łączy ofiar mordercy. Komenda Główna MO powierza śledztwo i ujęcie nieuchwytnego mordercy kapitanowi Zawadzie (Bronisław Cieślak). Zagadka tajemniczych i nieumotywowanych zabójstw staje się niemal obsesją kapitana. Wykorzystując swoje przygotowanie psychologiczne i kontakty staje twarzą w twarz z czystą nienawiścią. Bilety na spotkanie w cenie 10 zł można rezerwować telefonicznie: 32/733-88-01.   (s)
Wróć

Alert

 

Jesteś świadkiem ważnego wydarzenia?
Urzędnicza bezmyślność dobrowadza Cię do szału?
Wiesz o czymś, co może zainteresować media?

 

Napisz do "Wiadomości Zagłębia": redakcja@wiadomoscizaglebia.pl

KONKURSY

 

PRACA

 

 

 

 

Adres redakcji:

"Wiadomości Zagłębia"
ul. Kilińskiego 43

41-200 Sosnowiec

e-mail: redakcja@wiadomoscizaglebia.pl