Kultura
Gdy rozum śpi, budzą się upiory
Powyższe zdanie – umieszczone na słynnej rycinie Francisco Goi z cyklu „Kaprysy” – doskonale odzwierciedla atmosferę najnowszego spektaklu Teatru Zagłębia, w opracowaniu i reżyserii Macieja Podstawnego, a opartego na podstawie tekstu Henrika Ibsena „Upiory”.
Wiktoriański przerażający salon w mrocznym domu gdzieś na norweskim fiordzie, a w nim nieco groteskowe, a nieco przerażające postaci z nałożonymi na głowy wielkim łbami dzikich zwierząt, symbolizującymi ich ukryte instynkty i cechy charakteru – krwiożerczość, zakłamanie, obłudę, strach, pożądanie, pazerność. Każdy z nich kłamie (albo ukrywa prawdę, ale przecież niemówienie prawdy również jest kłamstwem), ale każdy robi to z innego powodu. Helena Alving (Maria Bieńkowska) kłamie, bo wydaje jej się, że w ten sposób ocali przed przeznaczeniem swego jedynego syna Oswalda (Michał Bałaga). Buduje więc ścianę obłudy, podtrzymując kult roztoczony wokół zmarłego męża – pijaka, lenia i gwałciciela, który synowi mógł przekazać tylko syfilis. Pastor Manders (Przemysław Kania) – odmłodzony w sztuce, u Ibsena był bowiem dużo starszy – kłamie, by osiągnąć własne korzyści, niegdyś odrzucił zaloty Heleny, każąc jej wracać do znienawidzonego męża, teraz wydaje mu się, że jest ponad to, że może pozwolić sobie na więcej. Jest wcieleniem ludzkiej hipokryzji i kościelnego zakłamania, grzechy widzi tylko u innych, na własne jest ślepy. Oswald miota się pomiędzy chęcią poznania prawdy a uniknięciem fatum za wszelką cenę. Zdaje sobie jednak sprawę, że przed przeznaczeniem ucieczki nie ma. Regina (Natasza Aleksandrowitch) początkowo budzi współczucie – wychowywana przez Helenę, zakochana w Oswaldzie, tęskni za nieznaną matką, nie mogąc zbliżyć się do ojca Engstranda (Andrzej Śleziak). W finale, gdy poznaje prawdę o własnej przeszłości, przekształca się jednak szybko w żądną majątku i odzyskania swojego miejsca dziedziczkę. Jej ukrytą żądzę posiadania symbolizuje scena, w której w czasie rozmowy z ojcem, pochłania surowe, ociekające krwią, mięso. Spektakl pełen jest zresztą tego typu scen i przejmujących dialogów, jak na przykład jedyna szczera rozmowa Heleny z Pastorem.
Trójka aktorów – Kania, Bałaga i Aleksandrowitch – stworzyli niezwykle wyraziste postaci, dystansując nieco starszych kolegów. Pastor Manders, Oswald i Regina to ludzie, których spotkać można i dziś. Zakłamani, ale i wystraszeni, pewni siebie, ale i zagubieni. Aktorzy stworzyli postaci pełne sprzeczności – pozorny chłód i opanowanie mocno kontrastują z targającym ich szaleństwem, ukrytymi pod maskami zwierząt emocjami. Ludzka natura mierzy się w starciu ze zwierzęcą i najczęściej te starcia przegrywa.
Całości towarzyszy niepokojąca muzyka wiolonczelistki Barbary Kaczmarek i niezwykła gra świateł imitująca światła norweskich fiordów. Wszystko to sprawia wrażenia, że „Upiory” mają w sobie coś z atmosfery najlepszych filmów Davida Lyncha. Brakuje tylko kobiety z pieńkiem, która wieszczyłaby nadciągającą apokalipsę.
„Upiory” w reżyserii Macieja Podstawnego to zatem kolejne niezwykle udane przedstawienie sosnowieckiej ekipy. I tylko jedno trudno mi zinterpretować – spuszczanego z sufitu… hipopotama. Słoń wydawałby się wymowniejszy.
Po premierze „Upiory” będzie można jeszcze zobaczyć 24 maja. Bilety można kupować online na stronie internetowej Teatru Zagłębia lub w kasie teatru, po uprzedniej rezerwacji w Biurze Obsługi Widzów (tel. 32 266 11 27 / bow@teatrzaglebia.pl).
Magdalena Boczkowska
Alert
Jesteś świadkiem ważnego wydarzenia?
Urzędnicza bezmyślność dobrowadza Cię do szału?
Wiesz o czymś, co może zainteresować media?
Napisz do "Wiadomości Zagłębia": redakcja@wiadomoscizaglebia.pl
Adres redakcji: "Wiadomości Zagłębia" 41-200 Sosnowiec e-mail: redakcja@wiadomoscizaglebia.pl
|